| Źródło: UM BB / TS Podbeskidzie
Punkt przywieziony z Krakowa
Choć był to mecz dwóch drużyn z dołu tabeli, nie zabrakło pięknych zagrań i ostrej walki. Mecz przy ul. Kałuży w Krakowie zakończył się podziałem punktów pomiędzy Podbeskidziem i Cracovią.
Już pierwsze fragmenty spotkania w Krakowie pokazały, że to będzie zupełnie inny mecz niż dwa dotychczasowe. Cracovia od początku oddała inicjatywę Góralom i to na piłkarzach Podbeskidzia spoczęła odpowiedzialność kreowania gry w tym spotkaniu. Ofensywnie usposobieni goście szybko chcieli zdobyć gola i objąć prowadzenie w tym meczu. Pierwszą sytuację miał już w 3. minucie gry Gergő Kocsis. Po jego bardzo mocnym uderzeniu piłka niewiele minęła bramkę Karola Niemczyckiego.
Aktywny od pierwszych minut był też Peter Wilson - ale w podaniach z linii pomocy brakowało odrobiny zgrania. Wraz z upływem minut gra stawała się coraz bardziej wyrównana, ale Podbeskidzie było stroną, która nadawała ton temu spotkaniu. Piłkarze trenera Roberta Kasperczyka próbowali zaskoczyć obronę Cracovii w ataku pozycyjnym, ale długo nie mogli złamać linii defensywy gospodarzy.
Udało się to dopiero w 26. minucie. Michał Rzuchowski świetnym podaniem obsłużył Jakuba Horę, który idealnie przyjął piłkę, stanął w sytuacji sam na sam z Niemczyckim i posłał piłkę między nogami młodego bramkarza. GOL! Nie minęło jeszcze pół godziny gry, a Podbeskidzie już prowadziło 1:0. Co więcej, było to prowadzenie w pełni zasłużone - do tego czasu Cracovia nawet nie zagroziła bramce Michala Peskovicia.
Stracony gol pobudził jednak piłkarzy Cracovii. Gospodarze zaczęli grać coraz lepiej i raz po raz stwarzali zagrożenie pod bramką Podbeskidzia. Gracze trenera Kasperczyka również mieli swoje sytuacje. W 34. minucie duet, który zdobył pierwszą bramkę chciał zamienić się rolami - Hora zagrał do Rzuchowskiego, który miał świetną okazję do podwyższenia na 2:0. Strzał Michała obronił jednak Karol Niemczycki.
Do końca pierwszej połowy w grze przeważała Cracovia. W 42. minucie po pozornie niegroźnej sytuacji w polu karnym, sędzia Przybył dopatrzył się nieprzepisowego zagrania Kocsisa na Szymonowiczu i po konsultacji z wozem VAR wskazał na rzut karny. Z "wapna" nie pomylił się Pelle van Amersfoort, który wyrównał stan meczu na 1:1.
W drugiej połowie na boisku przy ul. Kałuży ponownie oglądaliśmy bardzo wyrównane zawody - Górale nie mieli jednak takiej przewagi, jak na początku pierwszej części gry. Na boisku pojawili się Mateusz Marzec i Dominik Frelek. Sytuacja Podbeskidzia skomplikowała się w 64. minucie, kiedy to Kocsis po faulu w centralnej części boiska obejrzał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę.
To tylko napędziło Cracovię - piłkarze trenera Michała Probierza raz po raz atakowali naszą bramkę. Bardzo dobrze z opałów wychodziła jednak defensywa Górali, która nie pozwalała sobie na najmniejszy błąd. Świetnie bronił Michal Pesković, pewnie piłki wybijali też Milan Rundić i Rafał Janicki. Trener Kasperczyk wpuścił na boisko też Karola Danielaka.
W 84. minucie wychodzącego na czystą pozycję Marko Roginicia faulował Ivan Marquez. Sędzia po weryfikacji wyciągnął czerwony kartonik i wysłał stopera Pasów do szatni. Ostatnie kilka minut obie drużyny grały w 10 na 10. Po rzucie wolnym po faulu na Roginicu wybitą piłkę uderzył Frelek - strzał naszego młodzieżowca dosłownie o kilka centymetrów minął spojenie bramki Niemczyckiego!
Frelek miał też świetną sytuację pod sam koniec meczu - po jego uderzeniu piłka trafiła jednak w słupek! Zwycięstwo było tak blisko... Ale punkt wywieziony z trudnego terenu w Krakowie również trzeba szanować.
Cracovia - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (1:1)
Bramki: 25' - Jakub Hora, 42' - Pelle van Amersfoort
fot. Jakub Ziemianin/Podbeskidzie Bielsko-Biała
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj