Od 30 nawet do 60 proc. pacjentów onkologicznych stosuje różnego rodzaju suplementy - z witaminami, mikroelementami, ziołami, wyciągami roślinnymi - w ramach samoleczenia, często bez konsultacji z lekarzem. Eksperci ostrzegają, że łykanie suplementów na własną rękę, w celu zapobiegania lub leczenia raka, może przynieść więcej szkody niż pożytku, a w najlepszym wypadku nie będzie mieć żadnego wpływu na zdrowie. Amigdalina (tzw. witamina B17), koci pazur (vilcacora), mieszanki chińskich ziół, nano-srebro, woda alkaliczna, selen i witamina C w dużych dawkach, preparaty z czosnku, propolis, spirulina, kannabidiol (CBD), wlewy dożylne z kurkuminy… To tylko kilka pierwszych z brzegu przykładów „alternatywnych terapii”, na które dość często i w dodatku zwykle na własną rękę decydują się chorzy na raka w ramach tzw. samoleczenia, które ma „uzupełnić” standardowe leczenie onkologiczne lub wręcz je zastąpić. Czy przyjmowanie tego rodzaju suplementów diety i preparatów może naprawdę pomóc?