Podbeskidzie zaczęło - jak na Górali przystało – ofensywnie. Już po kilkudziesięciu sekundach Kamil Biliński zagrał piłkę do Marko Roginicia, Chorwat wpadł w pole karne i po kontakcie z rywalem upadł na murawę. Piłkarze domagali się rzutu karnego, ale gwizdek sędziego Raczkowskiego milczał. Chwilę później Desley Ubbink próbował obsłużyć Bilińskiego - ale jego podanie w ostatniej chwili przeciął jedne z defensorów Górnika. Goście za wszelką cenę chcieli odzyskać inicjatywę w grze i to stopniowo się udawało. W 10. minucie Górnicy mieli rzut rożny. Defensywa Podbeskidzia poradziła sobie z wybiciem tego dośrodkowania, ale po drugiej wrzutce piłka znalazła adresata w postaci Michała Koja, który z kilku metrów umieścił piłkę w siatce.