W niedzielę 3 lipca zakończyły się jedne z dwóch najtrudniejszych w Europie zawodów kolarstwa górskiego enduro, organizowanych zarówno dla zawodowców jak i amatorów. Drugi rok z rzędu w słynnym Megavalanche wziął udział Rafał Ryplewicz z Bielska-Białej.
Niepowodzenie w Pirenejach przełamane w Alpach
Trudno o bardziej spektakularny wyścig dla entuzjastów tej dyscypliny sportu. Z bazą w Alpe d’Huez jest on rozgrywany na wysokości ponad 2 800 m n.p.m. podczas kwalifikacji i na ponad 3 300 m n.p.m. podczas biegu głównego. Przez niespełna 25 km jedzie się niemal po wszystkim: śniegu, skałach, kamieniach, korzeniach, wodzie, szutrze, trawie, asfalcie i tuż przed metą nawet po schodach. Znany jest również ze stromych sekcji i nachyleń ścieżek. Dodatkowymi trudnościami są ogromne różnice w wysokościach, temperaturach i ciśnieniu powietrza między startem a metą. Pewność siebie zawodników jest również wystawiona na próbę przez widoczne z trasy liczne urwiska i przepaście. Startujący ruszają wspólnie, nie jeden po drugim. Poziom trudności jest wręcz ekstremalny, to impreza dla najodważniejszych. Równać się z nią może tylko wyścig „Mountain of Hell”, rozgrywany również we francuskich Alpach. Nagrodą dla tych, którzy ukończą cały dystans, oprócz sportowej satysfakcji, są również zapierające dech w piersiach widoki.
Po wycofaniu się z rywalizacji w Andorze z przyczyn technicznych Rafał Ryplewicz chciał przełamać tamto niepowodzenie i przede wszystkim dotrzeć do mety. Oficjalne treningi i kwalifikacje zaliczył bez problemów. Bieg główny również poszedł mu dobrze. "Zgodnie z przewidywaniami najtrudniejszy był dla mnie sam początek, czyli zjazd z lodowca. Śnieg był miękki, pełny kolein. Żeby nie upaść stale asekurowałem się nogami. Fizycznie była to dla mnie bardzo wyczerpująca przeprawa. Później jechałem na tyle, na ile pozostało mi sił. Ale przejazd był czysty, bez choćby jednego upadku. Udało się dojechać do mety przed wieloma konkurentami więc występ uważam za bardzo udany" - powiedział. W tym roku, podobnie jak w ubiegłym, najszybszy był Szwajcar Stefan Peter z zespołu fabrycznego BiXS Race Team.
Można podziwiać bielszczanina za determinację w realizacji jego sportowych przedsięwzięć. Już kolejny raz w pojedynkę podjął się arcytrudnego wyzwania i po profesorsku go zrealizował. Już w najbliższy weekend wystartuje w kolejnych zawodach, tym razem na Maxiavalanche we francuskim Auron. Z tego powodu nie wraca jeszcze do domu, kilka dni między zawodami wykorzysta na odwiedziny swojej rodziny w Niemczech.
Partnerem głównym bielskiego zawodnika jest firma informatyczna emerton.eu. Wsparcie zapewnia Urząd Miejski w Bielsku-Białej, Komunikacja Beskidzka S.A., Waleczny.pl, ZIAD Bielsko-Biała S.A. – operator kolei linowej na Szyndzielnię oraz Euroregion Beskidy. Patronat medialny nad startami objął portal BielskoBiała.DlaWas.info.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj