Waga ani drgnie
Często na wspomnianym etapie wiele osób rezygnuje z odchudzania. Rośnie przeświadczenie, że dalszy proces nic nie da, w końcu całe poświęcenie zmierza w zupełnie innym kierunku, niż miało to miejsce na początku. Być może tak już ma być i więcej nie jesteśmy w stanie zrobić? Nic bardziej mylnego! Najgorsze, co możesz teraz zrobić to przesadnie przyciąć kalorie. Taki krok bardzo łatwo może doprowadzić do największej zmory każdego odchudzającego się wojownika – efektu jojo.
Punktem wyjścia do właściwego żywienia jest ustalenie puli kalorii, jaką możemy spożywać, aby zmniejszyć masę ciała. Generowanie deficytu kalorycznego to podstawa w procesie odchudzania. Nie ma żadnej innej drogi. Wyjściowa ilość energii, jaką spożywamy uwarunkowana jest wieloma składowymi, o których już wielokrotnie wspomnieliśmy. Aby jednak bilans kaloryczny był niższy od tego, który utrzymuje naszą wagę na stałym poziomie, zmuszeni jesteśmy podejmować niespecyficzną oraz specyficzną aktywność lub jeśli z jakiś powodów nie możemy tego robić – odpowiednio odjąć kalorie. Nie zawsze jednak ten zabieg się sprawdzi.
Dietetycy okres redukcji masy ciała swoich podopiecznych przeplatają z fazą nieco wyższych kalorii, aby nie przyzwyczajać organizmu do trybu lekkiego wygłodzenia w zbyt długim okresie czasu. Taki proces może znacząco wpłynąć na spowolnienie metabolizmu szczególnie wtedy, kiedy dieta uboga jest w błonnik i niedostatecznie nawadniamy nasz organizm. Wyższe kalorie spowodują, że metabolizm wskoczy na większe „obroty”, a po upływie kolejnych tygodni odżywione ciało pozwoli na podjęcie kolejnego redukcyjnego wyzwania.
Nie da się ukryć, że kobiety mają nieco bardziej skomplikowaną drogę do przejścia. Winą za to obarczymy nic innego, jak układ hormonalny, którego praca zależy od wielu czynników. Kontrola poziomu hormonów jest wskazana, bowiem odchylenie od normy w podstawowych jednostkach może znacząco utrudniać ten proces i co gorsza – zamiast poprawić samopoczucie znacznie je pogorszy. Oprócz żołądka, jelit oraz wątroby zwróćmy uwagę na właściwą pracę tarczycy. Narząd ten choć niepozorny ma niebagatelny wpływ na funkcjonowanie całego organizmu i procesy fizjologiczne. Zbyt mała ilość kalorii, permanentny stres, niedostateczna ilość snu mogą być przyczyną powstawania stanów zapalnych, a te wpływają na rozwój chorób autoimmunologicznych.
Jak zaleca w swojej książce pt.„Możesz jeść wszystko” specjalista Jakub Mauricz pierwszym, najważniejszym posunięciem jest kontrola morfologii krwi, diagnostyka laboratoryjna panelu tarczycy, nadnerczy, ocena wskaźników stanu zapalnego (OB i CRP), gospodarka węglowodanowa oraz panel lipidowy. Kolejnym krokiem jest wizyta u stomatologa, jeśli takową już od jakiegoś czasu odwlekamy. Stan uzębienia choć nie jesteśmy tego świadomi może być przyczyną stanu zapalnego organizmu. Ocena stanu jelit również jest kluczowa. Żyją w nich bakterie, które nieprawidłowo odżywiane mogą stanowić dla całego ustroju wyzwanie. Aby cały proces przebiegał zgodnie z planem aktywność fizyczna również musi być kontrolowana. Podejmowanie wyłącznie jednego rodzaju treningu o tej samej intensywności w dłuższej perspektywie nie tylko szybko nas znudzi, ale pozbawi również widocznego progresu.
Wartość kilogramów na wadze musi być interpretowana z dużym dystansem. Rzeczywiste efekty będą widoczne w lustrze, a dla bardziej skrupulatnych wojowników – w tabeli wymiarów. To właśnie one są najlepszym narzędziem do monitorowania efektów. Pomiar wagi da nam jednak powód ku emu, aby sprawdzić czy stagnacja jest wynikiem problemów zdrowotnych czy zaledwie stanem przejściowym, którego doświadcza każdy.
Klaudia Piwowarczyk
O autorce:
Klaudia Piwowarczyk absolwentka studiów magisterskich na kierunku fizjoterapia na Akademii Wychowania Fizycznego im. Bronisława Czecha w Krakowie, fotoreporter i korespondent serwisu Strefa Siatkówki, wokalistka i saksofonistka zespołu muzycznego, miłośniczka zdrowego odżywiania i aktywności fizycznej.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj